Strona:PL Sand - Ostatnia z Aldinich.djvu/52

Ta strona została uwierzytelniona.

Ubodła mnie troszkę ta obojętność, czy też nieuwaga mojej pani. Świadomość miałem, że śpiew mój zasłużył na zachętę z jej ust. Nie pojmowałem również oziębłości księcia, według pochwał, jakich mi nie szczędził przed dwoma miesiącami. Później dopiero dowiedziałem się, że pani była zachwycona moim talentem, lecz dla ukarania mnie, że tak długo prosić się kazałem, postanowiła okazać się nieczułą na pierwszy raz.
Zrozumiałem tę nauczkę i po kilku dniach, wezwany przez nią podczas przejażdżki, zastosowałem się skwapliwie. Była sama, rozciągnięta na poduszkach gondoli, i zdawała się zdjęta melancholią, która wcale nie była jej właściwą. Nie wyrzekła do mnie ani słówka przez cały czas, ale z powrotem, gdy podawałem jej ramię przy wejściu na schody, powiedziała kilka słów, które pozostawiły mi wzruszenie szczególne:
— Nello, uczyniłeś mi wiele dobrego: dziękuję ci.
Następnych dni sam już ofiarowywałem się śpiewać. Zdawała się przyjmować z wdzięcznością. Upał był gnębiący, teatry opustoszały; signora mówiła, że jest chorą; ale co mnie najwięcej uderzyło, to, że książe towarzyszył jej tylko już co drugi wieczór, nawet co trzeci, albo i co czwarty. Myślałem, że i on zaczyna się sprzeniewierzać i żal mi się zrobiło mojej biednej pani. Nie pojmowałem jej upartego cofania się przed małżeństwem; nie zdawało