Strona:PL Sand - Ostatnia z Aldinich.djvu/53

Ta strona została uwierzytelniona.

mi się sprawiedliwem, ażeby Montalegri, taki dobry i łagodny, miał cierpieć za nieboszczyka Torkwata Aldiniego. Z drugiej strony, nie pojmowałem również, aby kobieta tak miła i piękna miała kochankami tylko nędznych spekulantów, chciwszych na jej majątek, niż przywiązanych do jej osoby, i porzucających ją wraz po upewnieniu się, że majątku nie otrzymają.
Myśli te tak mnie trapiły przez kilka dni, że, mimo szacunku dla mojej pani, nie mogłem się powstrzymać od zaczepienia Mandola moim komentarzem.
— Nie baj! — odparł mi. — Teraz to stało się naodwrót z tem, co było za Lafranchi’ego. Teraz signora traci gust do księcia i co wieczór daje mu odprawę. Z jakiego powodu, trudno odgadnąć, bo przecież patrzymy na nią codziennie i nie widzimy przy niej nikogo innego. Może się wstydzi przed sobą za to sucze życie, chce się oderwać zupełnie od świata i być naprawdę pobożną.
Tego samego wieczora chciałem zaśpiewać signorze pieśń do Najświętszej Maryi Panny, ale żywo mi przerwała, mówiąc, że jeszcze jej się spać nie chce i zażądała strof o miłości Armidy i Rinalda.
— On się omylił — powiedział Mandolo, któremu nie zbywało na dowcipie, udając jakoby mnie tłómaczył.
Zmieniłem ton i pani słuchała mnie uważnie.