SIOSTRA (za sceną). Otwórzcie — oto doktór!
MARTA (rzucając się ku drzwiom). Ach! nareszcie!
(Hrabia ją zatrzymuje). Ależ moje dziecko umiera, puść mnie pan, trzeba je ratować... Pozwól mi otworzyć te drzwi... Ach! Pan pytasz?... Tak... tak... ja wiem... Ależ puść mnie!... (z rozpaczą) puść że mnie nędzniku.
HRABIA (chłodno, zaciskajcie rękę). Posłuchaj mnie pani; od ciebie zależy uratować to dziecię, które jest twoje! tylko twoje, nie moje!... Przemów! Klnę się na honor, że tak długo nie otworzę tych drzwi, dopóki nie wymienisz pani nazwiska ojca tego dziecięcia!
MARTA. To proste morderstwo!
HRABIA. Tak, gdy dłużej trwać będziesz w swoim uporze, zamordujesz sama swego syna.
MARTA. Ah! jesteś pan podłym!
HRABIA. Wiesz dobrze, że nie; daj mi w ręce ojca, a nie zabiję dziecka.
ROBERT (za drzwiami). Ależ otwórz, mój stryju... za chwilę będzie zapóźno.
HRABIA. Patrz, nieszczęśliwa... twoje dziecię kona!... (wlecze Martę do kołyski).
MARTA. Nie! ono skonać nie może... A więc... otwórz drzwi... jego... ojcu!...
HRABIA. Ah!... (chwyta rewolwer, po chwili kładzie go i biegnie do drzwi, które otwiera). Niech ocali wpierw dziecko... dałem na to słowo!...
Strona:PL Sarah Bernhardt - Wyznanie.djvu/12
Ta strona została przepisana.
(Dokończenie nastąpi.)