Strona:PL Sawicka Nowelle.pdf/22

Ta strona została przepisana.

rował w postaci króla karowego, kierowego, treflowego przez cały dzień na stole w panieńskim pokoju. Jeśli przypadkiem, zajrzawszy do panien, znajdowałam na stole rozłożone karty z królem na środku, zgarniały je natychmiast, albo, skonfudowane, oznajmiały, że to na intencyę proboszcza kabałę kładą, czy dobrodziéj prędko z choroby się podniesie i czy prędko ze mszą św. do naszéj kaplicy przyjedzie. Wiedziałam, o jakiego proboszcza tu chodzi, kościołem zaś było puste staropanieńskie serce, w którém żadne bóstwo mieszkać nie chciało. Cha, cha! oj miałam ja dość kłopotu z temi rezydentkami przez całe życie. Rzadko którą za mąż wydać zdołałam; najczęściéj musiałam zjadać zcukrowane konfitury, wypijać spleśniałe soki, które mi te dobrodziéjki, gniewne na świat cały, psuły, smażąc niedbale. W dodatku ogadywały mię, jak mogły; według nich, byłam harda, sztywna i skąpa, cały dwór w garści trzymałam i — zażywałam tabakę, chociaż ostatniéj przywary nauczyłam się dopiero w podeszłym wieku, gdy mąż mój został prezesem izby kryminalnéj w Mińsku.
Wszystkie te dalekie kuzynki, sieroty z porządnych rodzin, chrześniaczki, bratanki, którym dawałam schronienie i opiekę na czas jakiś, miały jakoby osładzać moją samotność, dopomagać w gospodarstwie; w istocie ja jedna o wszystkich myśléć musiałam, znosić kaprysy, fantazye i za to wszystko uchodzić za Heroda, sknerę pierwszorzędną; niektóre opowiadały, że do mleka, wydawanego dla czeladzi, kazałam wody dolewać.
Tak to mię czerniły te ptaszynki-sierotki i kuzyneczki. O cnotę moją dbały częstokroć więcéj, niż o swoją własną, a jeślibym przez płochość czy przez