ubierała się czarno, z wielkim gustem i wielką również prostotą. Czarna liberya, czarny strój, dziwnie przypadały do czarnego usposobienia p. Niny. Myślała o tém już od dni kilku, układając zarazem, czy sama nie mogłaby zająć podobnego stanowiska, nie tu, nie w tém mieście, ale w Warszawie naprzykład? Wszak zakłady dobroczynne być muszą. Pamiętała dokładnie, jak nieraz ciotka dawała pieniądze Czyżykowi na jakieś stowarzyszenia, ochronki. Ah, ta papużka dałaby nawet na stowarzyszenie złodziei, byleby Czyżyk za niém przemówił!... Otóż zakłady takie być muszą; potrzebuje tylko dowiedziéć się o warunki, o mieszkanie przeważnie, żeby to przyzwoicie wyglądało... kilka pokoi, szwajcar i ładne schody. Zajmie się czémś, będzie miała stanowisko.
Myśl ta coraz wyraźniejsze przybierała kształty. Trudności nie przewidywała żadnych, o zajęciu nie miała pojęcia. Wiedziała zawczasu, że wszystko się ułoży. Uwag, rad od nikogo zasięgać nie myśli; zaradzi sama, byleby wiedziała, jak zacząć, gdzie się udać. Czyżyk o tém musi wiedzieć najlepiéj; myślała o nim nieraz podczas dni ostatnich. Pisać do niego nie chciala... możeby i on nie przyszedł? Pójdzie sama; wszak chodzi już do restauracyi codziennie, wkrótce może po chleb i mięso sama chodzić zacznie. Ogarnęła ją poważna rezygnacya, chodziła wolno, z głową pochyloną na piersi, od czasu do czasu wzdychała głęboko. Pogrzebała świetność, z przyszłością jeszcze żadną nie weszła w ostateczne układy.
Myśląc o tém, dłonią przygładzała włosy nad czołem, wznosiła zlekka oczy do góry. Z prostotą w ubraniu będzie jéj bardzo ładnie. Zawsze miała
Strona:PL Sawicka Nowelle.pdf/221
Ta strona została przepisana.