Strona:PL Sawicka Nowelle.pdf/225

Ta strona została przepisana.

opowiedziała mu pokrótce to i owo; słuchał i patrzył jéj w oczy uważnie.
— Babka wezwała mię listownie, musiałam przyjechać — mówiła z ładnym grymasem — trochę dla interesów majątkowych, trochę z obowiązku.
— Dawno pisała do pani?
— Przed tygodniem. Biedaczka, był to zapewne ostatni jéj list, ma się coraz gorzéj.
— To cud! Ona od trzech miesięcy ma sparaliżowany mózg i ręce, testamentu podpisać nie mogła. — Zamilkł; dostrzegł, że się zmieszała, spuściła oczy. — Więc pani tu przelotnie? — dodał śpiesznie — czy na długo?
— Za parę dni wyjeżdżam na wieś — odrzekła spokojnie. — Dziś przyjechała po mnie kuzynka z Ostrowa.
— Pani Wacławowa? — spytał z widoczném zdziwieniem. Odwrócił głowę i szukał cygara na biurku.
Zrozumiała, że złowił ją na drugiém kłamstwie; uśpiona duma przebudziła się raptowanie. P. Nina zagryzła usta; w mgnienia oka była już sobą, zupełnie spokojna, uśmiechnięta, zapytała o kilka osób, wspólnych znajomych; odpowiadał i oglądał cygaro zarazem, jakiś roztargniony, jakby niechętny, o mało że nie spoglądał na zegarek; odsuwał szufladki w biurku, przerzucał papiery. Zrozumiała, że się jéj chce pozbyć; nozdrza zadrgały po dawnemu, parę razy spojrzała na niego gniewnie.
— Gdzież się ten reumatyzm umieścił? — spytał naraz. Słyszała wyraźnie ironię w głosie. Wyprostowała się, chciała odejść. — W rączce zapewne? Pokaż pani tę swoją rączkę.