Podała mu prawą rękę w długiéj, obcisłéj rękawiczce.
— Cóż jéj jest? łamanie? ból? odrętwienie może? — mówił, ściągając zwolna rękawiczkę. — Pacyentka zbyt delikatna, wilgoć z perfum mogłaby jéj zaszkodzić — szydził z krzywym uśmiechem. Położył to pieścidełko na dłoni, patrzył jak na osobliwszy okaz. — Może to zapomocą tłuszczu z takich rączek złodzieje usypiają czujność, nawodzą sen na oczy najtrzeźwiejszych śmiertelników?
Żywa ręka działała jeszcze skuteczniéj; doktor drętwiał zwolna, i tylko gdy p. Nina osunęła ją niecierpliwym ruchem, ocknął się, podniósł głowę.
— Elektryzacya zbyteczna; dam pani domowy środek wyborny, wypróbowany: przede wszystkiém, wyjeżdżając na wieś, zamknij pani chorobę w wilgotném domisku! Lekarstwem będę służył w téj chwili, a dla porządku zapiszę receptę. — Pochylił się nad biurkiem.
Czuła, że jéj nie wierzy, że zrozumiał zmyśloną chorobę, drwi z niéj, a zarazem gubi się w domysłach, co ją tu sprowadzić mogło. W istocie, była waryatką, szaloną, z głupiém jakiémś urojeniem przyszła do człowieka, który tyle już razy szydził z niej, wykazując najdrobniejsze wady i śmieszności. Obłęd jakiś przywiódł ją tu. Samotna, w chwilowém zwątpieniu straciła resztę godności, wpadła w śmieszną egzaltacyę. Dziwactwa tego nigdy sobie nie przebaczy. Umyślnie, dobrowolnie spotkała się z tym, najwstrętniejszym dla niéj człowiekiem. Nigdy jeszcze nie czuła do niego takiéj nienawiści. Zdawało się, że żółć, nagromadzona przez parę tygodni starganego życia, teraz dopiero
Strona:PL Sawicka Nowelle.pdf/226
Ta strona została przepisana.