Strona:PL Sawicka Nowelle.pdf/258

Ta strona została przepisana.

mam dla ciebie, przybędzie jeszcze wdzięczność serdeczna.
Chciał ją pocałować w rękę. Wstała, ręce skrzyżowała na piersiach. On, trochę jakby zakłopotany, spuścił oczy, bawił się łańcuszkiem zegarka...
— Zapóźno trochę... zresztą może, zobaczę... A teraz... bywaj pan zdrów! nie mamy już nic sobie do powiedzenia! Jasiu, spać! — rzekła drżącym głosem, zwracając się do mnie...
Pierwszy raz w życiu poszedłem spać bez herbaty.
Leżąc w łóżku, słyszałem przez ścianę, jak panna Anna chodziła długo, potém odsuwała i zamykała szuflady... Sen, zaczajony gdzieś w kącie łóżka, schwycił mnie raptem, daléj już nic nie słyszałem. Nad ranem zdawało się, iż ktoś mnie pocałował w czoło...
— Oddasz to ojcu! — szepnęła mara.
Oczy miałem przymknięte, nie zrozumiałem, czego chce ode mnie.
Nazajutrz pod moją poduszką znalazły się wszystkie kluczyki — zato panna Anna znikła, uniósłszy ze sobą scyzoryk...
Jakie płatał jéj figle w dalszym ciągu — nie wiem, wrócił jednak do mnie raz jeszcze.
W kilka lat późniéj kończyłem właśnie gimnazyum i zaczynałem już w pełni używać życia. Malutkich sumek na rewers, albo poprostu na słowo honoru, użyczał mi od czasu do czasu Chodak, sekretarz i prawa ręka ojca...
Ojciec zestarzał już wówczas znacznie; oprócz dawniejszéj posady, został członkiem kilku towarzystw, czynnym prezesem wielu instytucyj i t. d. Osiwiał do