Strona:PL Sawicka Nowelle.pdf/267

Ta strona została przepisana.

stawem, przesiadywał w ogródku, osowiały, zgarbiony, przebąkiwał, że z kijem pod kościół pójdzie, — p. Tomasz zaś wrócił z ostatniéj kondycyi, kaszlał strasznie, pił potrochu i machnął ręką na wszystko, przekonany, że mu parę mozolnie zapracowanych tysiączków wystarczy do śmierci. Chłopak pomieszał im szyki: z kijem pod kościół iść już nie wypadało, upijać się przy nim — niezręcznie; urwis wszystko wyszpiegował, podpatrzył, przewąchał, przedraźniłby i wyśmiał pijanego wujaszka, roztrąbiłby po całém miasteczku, a p. Tomasz dbał o opinię, chciał uchodzić za wzorowego pedagoga, zażywał tabakę ze srebrnéj tabakiery, chwalił dawne czasy, czcił rózgę, a na widok dziecka ściągał brwi, zaciskał zęby, albo uśmiechał się złośliwie... Dzieci uciekały od niego, on zaś cieszył się, że wzbudza taki szacunek i poważanie.
Zaniechał tedy wódki, a tylko od czasu do czasu pijał nalewki, zato z całą zawziętością zabrał się do nauki i moralności tego szpiega, urwisa, co go w ostatnich latach życia kłopotów i trudu nabawił. Kupił domek z ogródkiem i obaj z bratem wzięli się do dźwigania krzyża Pańskiego, który spadł jak grom na ich siwe głowy. Chłopak był ładny, bystry, posłuszny nawet, nosił wodę, czyścił buty, zamiatał stancye i podwórko, uczył się nieźle, ale jak wypadł na ulicę, bił żydów, ujeżdżał ich kozy, tłukł szyby, wracał do domu okrwawiony, obdarty, jak dziki kot chował się po kątach, kąsał za ręce, gdy go wydobywano gwałtem z pod łóżka na perory i karę.
— Taki już mój charakter! — odpowiadał hardo — taki mój charakter i basta!