Strona:PL Schulz - Sanatorium pod klepsydrą.djvu/169

Ta strona została uwierzytelniona.

silną drzemkę między jedną rundą a drugą. Tak walczyli, o co? O imię? O Boga? O kontrakt? — zmagali się w śmiertelnym pocie, dobywając z siebie ostatniej siły — podczas gdy nurt snu unosił ich w coraz dalsze i dziwniejsze okolice nocy.

IV

Nazajutrz ojciec kulał lekko na jedną nogę. Twarz jego promieniała. O samym świcie znalazł gotową i olśniewającą poentę listu, o którą walczył daremnie tyle dni i nocy. Czarnobrodego nie ujrzeliśmy więcej. Wyjechał nad ranem z kufrem i tobołami, nie żegnając się z nikim. Była to ostatnia noc martwego sezonu. Od tej nocy letniej licząc, zaczęło się dla sklepu siedem długich lat urodzaju.