Strona:PL Schulz - Sanatorium pod klepsydrą.djvu/183

Ta strona została uwierzytelniona.

no zataić, że trzeba było dużo dobrej woli, ażeby przyznać mu pewien rodzaj egzystencji. Był to godny politowania surrogat życia zawisły od powszechnej pobłażliwości, od tego „consensus omnium“, z którego czerpał swe nikłe soki. Jasnym było, że tylko dzięki solidarnemu patrzeniu przez palce, zbiorowemu przymykaniu oczu na oczywiste i rażące niedomogi tego stanu rzeczy mógł się utrzymać przez chwilę w tkance rzeczywistości ten żałosny pozór życia. Najlżejsza

181