Strona:PL Schulz - Sanatorium pod klepsydrą.djvu/210

Ta strona została uwierzytelniona.
DODO

Przychodził do nas w sobotę popołudniu, w ciemnym tużurku do białej pikowej kamizelki, w meloniku, który na rozmiar jego czaszki musiał być specjalnie sporządzony, przychodził, aby posiedzieć kwadrans albo dwa nad szklanką wody z sokiem malinowym, podumać z brodą opartą na kościanej gałce laski, którą trzymał między kolanami, zamyśleć się nad błękitnym dymem papierosa.

208