go nie puszczają i walczą z nim jak z aniołem, który się wyrywa, aż go zmogą i przyduszą do pościeli i chrapią z nim na przemiany, jakby kłócili się i wypominali sobie gniewnie dzieje swej nienawiści. A kiedy te żale i kwasy zamilkną ukojone i całe ta gonitwa rozprasza się i gubi po kątach, pokój za pokojem zapada w ciszę i w niebyt, — wchodzi subiekt Leon omackiem po schodach, wchodzi powoli z butami w ręku i szuka kluczem w ciemności dziurki w zamku. Wraca jak co nocy z lupanaru, z oczyma przekrwionymi, wstrząsany czkawką i z nitką śliny ciągnącą się z ust rozchylonych.
W pokoju pana Jakuba pali się lampa na stole, a on sam zgarbiony nad stołem pisze list do Chrystiana Seipla i Synów, przędzalnie i tkalnie mechaniczne, list na wiele stron długi. Na podłodze leży już długi ciąg zapisanych arkuszy, ale do końca jeszcze daleko. Co chwilę zrywa się od stołu i biegnie dookoła pokoju z rękoma w rozwichrzonych włosach i kiedy tak kołuje, zdarza się, że wchodzi w przelocie na ścianę, leci wzdłuż tapetów, jak wielki niewyraźny komar, uderzając majaczliwie w arabeski deseni ściennych i znów zbiega na podłogę, kontynuując swój natchniony bieg dookolny.
Adela śpi głęboko, jej usta są rozchylone, twarz wydłużona i nieobecna, ale jej spuszczone powieki są przeźroczyste i na ich cienkim pergaminie pisze noc swój cyrograf na wpół tekst, na wpół obrazy, pełen kreśleń, poprawek i gryzmołów.
Edzio stoi w swym pokoju do połowy obnażony i gimnastykuje się ciężarkami. Potrzebuje on dużo sił, w dwójnasób dużo sił w ramionach, które zastępują bezwładne nogi i dlatego ćwiczy gorliwie, ćwiczy potajemnie całymi nocami.
Strona:PL Schulz - Sanatorium pod klepsydrą.djvu/230
Ta strona została uwierzytelniona.
228