się ze sobą głośno, pertraktował usilnie i namiętnie, przekonywał i prosił, to znowu zdawał się przewodniczyć zgromadzeniu wielu interesantów, których usiłował z całym nakładem żarliwości i swady pogodzić. Ale za każdym razem te hałaśliwe zebrania pełne gorących temperamentów rozpryskiwały się przy końcu wśród klątw, złorzeczeń i obelg.
Potem przyszedł okres jakiegoś uciszenia, ukojenia wewnętrznego, błogiej pogody ducha.
Znowu wielkie foljanty rozłożone były na łóżku, na stole, na podłodze i jakiś benedyktyński spokój pracy zalegał w świetle lampy nad białą pościelą łóżka, nad pochyloną siwą głową mego ojca.
Ale gdy matka późnym wieczorem wracała ze sklepu, ojciec ożywiał się, przywoływał ją do siebie i z dumą pokazywał jej świetne kolorowe odbijanki, któremi skrzętnie wylepił stronice księgi głównej.
Zauważyliśmy wówczas wszyscy, że ojciec zaczął z dnia na dzień maleć, jak orzech, który zsycha się wewnątrz łupiny.
Zanikowi temu nie towarzyszył bynajmniej
Strona:PL Schulz Bruno - Sklepy cynamonowe.djvu/037
Ta strona została uwierzytelniona.