Strona:PL Schulz Bruno - Sklepy cynamonowe.djvu/114

Ta strona została uwierzytelniona.

całą rozległą mapą niebios. Od tego obcowania z powietrzem liście i pędy pokryły się delikatnemi włoskami, miękkim nalotem puchu, szorstką szczeciną haczków, jakgdyby dla chwytania i zatrzymywania przepływów tlenu. Ten nalot delikatny i białawy spokrewniał liście z atmosferą, dawał im srebrzysty szary połysk fal powietrznych, cienistych zadumań między dwoma błyskami słońca. A jedna z tych roślin, żółta i pełna mlecznego soku w bladych łodygach, nadęta powietrzem, pędziła ze swych pustych pędów już samo powietrze, sam puch w kształcie pierzastych kul mleczowych rozsypywanych przez powiew i wsiąkających bezgłośnie w błękitną ciszę.
Ogród był rozległy i rozgałęziony kilku odnogami i miał różne strefy i klimaty. W jednej stronie był otwarty, pełen mleka niebios i powietrza, i tam podścielał niebu co najmiększą, najdelikatniejszą, najpuszystszą zieleń. Ale w miarę, jak opadał wgłąb długiej odnogi i zanurzał się w cień między tylną ścianę opuszczonej fabryki wody sodowej, a długą walącą się ściane stodoły, wyraźnie pochmurniał, stawał