kupców, którzy obsługiwali klientów ze spuszczonemi oczyma, w dyskretnem milczeniu, i pełni byli mądrości i wyrozumienia dla ich najtajniejszych życzeń. Ale nadewszystko była tam jedna księgarnia, w której raz oglądałem rzadkie i zakazane druki, publikacje tajnych klubów, zdejmując zasłonę z tajemnic dręczących i upojnych.
Tak rzadko zdarzała się sposobność odwiedzania tych sklepów — i w dodatku z małą, lecz wystarczającą sumą pieniędzy w kieszeni. Nie można było pominąć tej okazji mimo ważności misji powierzonej naszej gorliwości.
Trzeba się było zapuścić według mego obliczenia w boczną uliczkę, minąć dwie albo trzy przecznice, ażeby osiągnąć ulicę nocnych sklepów. To oddalało mnie od celu, ale można było nadrobić spóźnienie wracając drogą na Żupy solne.
Uskrzydlony pragnieniem zwiedzenia sklepów cynamonowych, skręciłem w wiadomą mi ulicę i leciałem więcej aniżeli szedłem, bacząc, by nie zmylić drogi. Tak minąłem już trzecią,
Strona:PL Schulz Bruno - Sklepy cynamonowe.djvu/137
Ta strona została uwierzytelniona.