Strona:PL Schulz Bruno - Sklepy cynamonowe.djvu/155

Ta strona została uwierzytelniona.

mgle horyzontu. Z tej zwiędłej dali peryferji wynurzało się miasto i rosło ku przodowi, naprzód jeszcze w niezróżnicowanych kompleksach, w zwartych blokach i masach domów, poprzecinanych głębokiemi parowami ulic, by bliżej jeszcze wyodrębnić się w pojedyńcze kamienice, sztychowane z ostrą wyrazistością widoków oglądanych przez lunetę. Na tych bliższych planach wydobył sztycharz cały zawikłany i wieloraki zgiełk ulic i zaułków, ostrą wyrazistość gzymsów, architrawów, archiwolt i pilastrów, świecących w późnem i ciemnem złocie pochmurnego popołudnia, które pogrąża wszystkie załomy i framugi w głębokiej sepji cienia. Bryły i pryzmy tego cienia wcinały się, jak plastry ciemnego miodu, w wąwozy ulic, zatapiały w swej ciepłej, soczystej masie tu całą połowę ulicy, tam wyłom między domami, dramatyzowały i orkiestrowały ponurą romantyką cieni tę wieloraką polifonję architektoniczną.
Na tym planie, wykonanym w stylu barokowych prospektów, okolica ulicy Krokodylej świeciła pustą bielą, jaką na kartach geogra-