Mało kto nieuprzedzony spostrzegał dziwną osobliwość tej dzielnicy: brak barw, jakgdyby w tem tandetnem, w pośpiechu wyrosłem mieście nie można było sobie pozwolić na luksus kolorów. Wszystko tam było szare, jak na jednobarwnych fotografjach, jak w ilustrowanych prospektach. Podobieństwo to wychodziło poza zwykłą metaforę, gdyż chwilami, wędrując po tej części miasta, miało się w istocie wrażenie, że wertuje się w jakimś prospekcie, w nudnych rubrykach komercjalnych ogłoszeń, wśród których zagnieździły się pasożytniczo podejrzane anonse, draźliwe notatki, wątpliwe ilustracje; i wędrówki te były równie jałowe i bez rezultatu, jak ekscytacje fantazji, pędzonej przez szpalty i kolumny pornograficznych druków.
Wchodziło się do jakiegoś krawca, żeby zamówić ubranie — ubranie o taniej elegancji, tak charakterystycznej dla tej dzielnicy. Lokal był wielki i pusty, bardzo wysoki i bezbarwny. Ogromne wielopiętrowe półki wznoszą się jedne nad drugiemi w nieokreśloną wysokość tej hali. Kondygnacje pustych półek wyprowadza-
Strona:PL Schulz Bruno - Sklepy cynamonowe.djvu/159
Ta strona została uwierzytelniona.