żnice i myśli i formy, i języka i wyobraźni i zdolności poetyckich, zdaniem wydawcy wyższych u Grabowieckiego niż u Grochowskiego. Dlaczego pierwszy pozostał nieznanym i zapomnianym, podczas gdy drugiego stawi się obok Kochanowskiego, to jedna z tych zagadek czy wyskoków losu, które logicznego rozwiązania nie wymagają.
Poruszone powyżej pytania i wątpliwości powinny być roztrząśnięte i rozwinięte w krytycznem, ściśle naukowem wydaniu naszych poetów, gdzieby przy wszechstronnej ocenie dzieła Grabowieckiego należne mu miejsce wyznaczono i postać całą oświetlono lepiej i dokładniej, niż to mogliśmy uczynić przy niniejszym przedruku.
Wymaganą w wydaniach Biblioteki Pisarzów Polskich modernizacyę pisowni przeprowadził wydawca o ile możności konsekwentnie. Przy wyrazach drukowanych w oryginale jak n. p. śrzodek, wśrzód, źrzódło, źrzenica, ujźrzy, przejźrzy, pojźrzy, poźrzec, i t. p. miękczące z zostało wyrzucone; tak więc analogicznie do: środek, wśród, źródło, źrenica, pożreć uwidoczniły się formy jak: ujźry, przejźry, pojźry i t. d., zgodne zresztą z dzisiejszem wymawianiem tych form w niektórych częściach Polski przez ludzi nie używających języka literackiego. Pisownia wyrazów beśpieczny (obok bezpieczny), mieśce, wszyścy została zachowana.
Paryż, 30 sierpnia 1893.