Gniewu twego się boję za występki swoje,
Przed sprawiedliwością twą drży sumnienie moje:
Bodaj się był pod słońcem na wieki nie stawił.
O nieszczęsna godzino, coś mnie w świat wydała,
Czemuś nie radniej z matki do grobu podała?
Czemuś mi[1] drzwi żywota na świat otworzyła,
Lepiej było zaczętym nie być w twym żywocie,
Matko, któraś nosiła w bolu i kłopocie,
Albo więc tamże zaraz w niwecz się obrócić,
Niż za złości przemierzłe w wieczny płacz się wrócić.
Płacz mnie wszelkie stworzenie, które świat szeroki
W sobie ma: poruszcie się do pożałowania
Żywioły i różnego rzeczy powołania.
Módlcie się za mną wszyscy w sprawach świętobliwi,
Puśćcie za mną przyczyny do Pana wiecznego,
Za odpuści występki, a przyjmie za swego.
Gniew swój, dla moich złości, Pan ku mnie poruszył,
A iż Bóg świętobliwy, grzechem się obruszył;
Ta trwoży, by występków piekłem Pan nie psował.
Wynędzona dusza ma w nieszczęsnym żywocie
Woła ku tobie, Panie, w trosce i kłopocie,
- ↑ Dodane: „mi“.