Nie gardź prośbami memi, bo zaż to być miało,
Aby to w niwecz poszło, co się przez cię stało?
Jeśli swą pracą psować ty roskoszą czujesz;
Ręce twe mnie działały, — zaż mnie te zaś skażą
Na wzgardę i śmiech złosnym? izaż mnie porażą ?
Jeśliż mnie więc chcesz karać dla grzechu mojego,
Mnie samego z to nie masz, być się nagrodziło
To, czem się majestatu twemu ubliżyło.
Proszę, chciej pomnieć na to, żeś mnie jako błoto[1]
Ulepił: zaż proch zasię chcesz ze mnie mieć o to?
A mdłem ciałem i słabą skórą obleczony.
Żywot i miłosierdzie twe niech będą ze mną,
A jeśli mnie chcesz karać, miej swą straż nademną,
Znając moję mdłą krewkość, by nie ustąpiła,
Mądry w sprawach swoich, w sile barzo mocny,
Wieczny sprawca wieków, święty i wszechmocny;
Kto mu w czym przygani prze swą głupią mowę?
A potym bezpiecznie przed nim skryje głowę?
I gwiazdy, by światło w ciemnościach nie było;
Niebem świat obtacza: jego noga chodzi,
Gdzie morze głębokość z bystrością wywodzi.
- ↑ złoto