Ten mnie, jak proch wichrem, po ziemi rozraził,
Nasycił gorzkością, ścieśnił ducha mego,
Nie chcąc, by mi służył, jak czasu przeszłego.
Mocna siła jego! a gdy na sąd siędzie,
Izaż się kto najdzie, co winnym nie będzie?
Zaż jest, kto przed jego gniewemby zasłonił?
Zniszczałem już, przeto, dusze nie znam swojej,
Daj śmierć, możeli być, Panie, w łasce twojej,
Albo kaźni ulży i powściągni ręki,
Przecześ duszo struchlała? a sna radzisz na to,
Abym, iż się źle dzieje, Bogu łajał za to?
Lecz sobie, jako jedna z głupich postępujesz,
Przeto cię słuchać nie chcę, próżno usiłujesz.
Izażby o co prosić albo wzdychać trzeba?
Dawa Pan wszytkiego dość, kiedy się zda jemu,
Aby nie brał, gdy raczy, zaż kto radzi temu?
Nagim wyszedł z matki swej, tenże w krótkim czasie
A jeśli, gdy Pan co da, nam dobrze smakuje,
Zaż skromnie nie znosimy, gdy zaś odejmuje?
Kiedy kto swą myśl w zgodzie z Pańską wolą sadzi,
Znaczne pociechy miewa, bo Pan o nim radzi,
Wszego dość, a nie rychło ręka mu ustawa.