Nasyconym smutku, nie znając dobrego.
I by rozmierzyć chciał Pan kres wieku mego,
Widząc dni, co przeszły, a czas, co przedemną,
Snaby rychlej łaskę uczynił nademną.
A gdyby się frymark ten stał między nami,
Że od tego czasu miałbym żyć w radości,
Snaby jej mniej było, niż przeszło ciężkości.
Zmiłuj się, coś wszytko i mnie przy tym stworzył,
Osusz oczy moje, ulży ręki mało,
Daj, by urąganie, które znam, ustało.
Racz Panie żałości, które znoszę, skrócić,
Co się z tego cieszą, tam racz łzy obrócić,
A zły się niech lęka, widząc takie rzeczy.
Proszę, Ojcze, użycz oka łaskawego,
A jeśli uczynić nie raczysz i tego,
Daj cierpliwość w serce, albo mnie weź z świata,
Pomni, że jako wiatr dni żywota mego;
Oko się nie wróci widzieć co dobrego,
Jak obłok upływa, potem z oka ginie,
Tak się z człekiem dzieje, acz w swym wieku słynie.
Mieśce, na którem żył, nie pozna go snadnie,
Przeto widząc wiek swój krótko zamierzony,
Radbym twoję łaskę poznał z której strony.