Jak stawię? Śmiertelność ma jak przed cię stanie,
Któryś bez początku i bez końca, Panie?
Więc nieczystość moja, jak bez zmazy ciebie
Dojdzie z chwałą swoją i dosięże w niebie?
Gdyż dobry świętego tylko wielbić może?
Lecz jeśliże[1] grzeszni sławić cię nie będą,
Jeśli z płaczem głosy ciebie nie dosięgą,
Któż cię chwalić będzie, gdyś tylko sam taki,
Przyjmi, jakie mamy, modlitwy strapieni!
Grzech nas karze. Panie, przetośmy wzgardzeni.
Wyżeń go precz od nas, abyś w swojej chwale
Był z nami na ziemi a lud swój miał w cale.
Gdy rozmyślam, com jest, a uznawam ciebie,
Widzę cię Bogiem być a człowiekiem siebie,
Wiem cię być studnicą i źródłem mądrości,
A siebie pochopem do wszelkiej sprosności.
W pocie swym sprawując ludzkie miało plemię,
I kazałeś, aby oczy swe do nieba
Wznosili, chcąc nam dać, gdyby czego trzeba.
Żywota bez zmazy nie uproszę sobie,
Lecz znając nas grzeszne, tego żebrzę, Panie,
Niech wszędy na ratunk[2] mnie twa łaska stanie.