Byś nas na świat stworzył, nie ciężkać to była,
Zniszczone potopem twa moc rozmnożyła,
Odkupić kazało krwią, a mieć za swoje.
Takowe łaski twe zaż wysłowiem, Panie?
A odsłużyć jako możność w nas powstanie?
Jeśli sam nie targniesz a wwiedziesz do siebie,
Ty niegodność naszę uznawszy u siebie
I prace swe dla nas, siedząc na swem niebie,
Każ głupstwu naszemu mieśce mieć przed sobą,
Prawa odżyw na nas, a daj mieszkać z tobą.
Panie, co burzliwe morze słowem skromisz
A uspokojone oka mgnieniem gromisz,
Który fundamenty, mocą założone,
Ziemskie wzruszasz, z strachem[1] wzajem tłukąc one;
Przed którym drżą nieba, trzęsą się otchłanie,
Zaż się mą żałością do wieku dłuższego
Chcesz cieszyć, wzgardziwszy łzy serca mojego?
Porzuć gniew swój, Ojcze, a utrapionego
Chciej od zaginienia ręką swą ratować
A łaskawem okiem postępki sprawować.
Jeśli moje złości, Panie, twój gniew srogi,
Jeśliże występki mnożą we mnie trwogi,
- ↑ strachem.