Gdy z psem albo lwem, znaki niebieskimi,
Słońce się zetrze, w gniew się poruszają,
Płomień tak srogi potem rozpuszczają,
Że wszytko niszczą, co tu jest na ziemi.
Dzieląc się, w źródła nazad się wracają:
Ziemia tła, a gdzie mieśca oddychają,
Zda się, że Etna dmie ogniami swemi.
Szukają ludzie zewsząd ogarnieni
By w letnich ogniach byli ratowani;
Ja drżę — gorącem inszy zmordowani —
A z strachów równan mogę być do lodu
Przed ogniem, w którym trwają potępieni.
Gdzie są prośby nasze, gdzie wołania one,
Które k tobie były? kędy łzy puszczone,
Które sucha ziemia z oczu naszych żarła,
Gdy się k tobie, Panie, nadzieja z nas darła?
Znając twą niełaskę, wieczny Boże w niebie,
W tem, żeś króla wziąwszy, długo miał [?] bez niego,
Sercem zapalonem proszon o inszego.
Kazałeś nam wierzyć, gdy w imię twojego