Spuść jednę iskrę swej władzej potężną,
By nie tylko rozgrzała
Duszę, co w dobrych skutkach niedołężną,
Lecz aby w umysł dała
Bym twą gorącą miłością ujęty,
Tego świata zabawy
Na ziemię zrzucił jak ciężar przeklęty,
Z[1] dusze; a te[2] sprawy
Jestem jak ziemia płonna, nie sprawiona,
Co pożytku nie dawa,
Kiedy nie sieje ręka w tem ćwiczona,
I pług w rok nie postawa,
A jeśli twojej niezmiernej lutości
Nieprzebrane potoki,
Co zawżdy płyną w wielkiej obfitości
Z wiecznej góry, wysoki[ej],
Gdy w kanikule nieba ognie dają,
Łąki, role spalone[3],
Że pola swych traw, rzeki wód zbywają —
Będę nagim, stracone
Chętnym jest; cóż, gdy z chęcią się nie może
Zrównać mdła moja władza,
Gdzie ty nie wesprzesz, mój Panie i Boże?
Bo troska, co przechadza