Twarz od ucisku, od wołania uszy
Pan mój odwrócił, więc lutość nie ruszy.
Zawarte niebo, by tam nie wchodziło
Zwykłych dochodów, lecz się obróciło
W złe ciernie wszytko, z prace oset wstawa.
Co was, przyjaciół, jeśli nie ruszyło,
Dopuśćcie duszy, niech żal swój wyznawa,
Rzeczecie, iż duch znacznie sfrasowany.
Niech mnie to cieszy, póki nie wyżenie
Pan smutnej dusze z strapionego ciała,
Której tu nie chce słyszeć, aby w cienie
Lecz wspomni Panie, żem twoje stworzenie,
Wspomni, że twa moc ciało, krewkość dała,
Wspomni, żem nędzny, strapiony, ubogi,
Daj swą łaskę znać, racz skończyć me trwogi.
Podniosszy ręce puść się na kolana,
O mężu święty. O wybranych zborze,
Pomóż mi błagać niebieskiego Pana.
Wy, słońca wschodu i zachodne zorze,
Ratujcie, proszę[1], na Pana wszech dworze.
Bo wzruszon barzo postępki brzydkimi,
Chcąc się ich pomścić w żal dni me obrócił,
Oczy me zalał potoki gorzkimi.
- ↑ dodane.