Boże, wybaw mnie z doległości moich,
W domu twym; póki łaska twoja będzie
Żywić nas, chcemy ciebie wielbić wszędzie.
Także z poranku począwszy, mój Panie,
Konać mnie będziesz, aż ciemna noc przyjdzie?
Także cię z płaczem rzewne narzekanie,
Także wołanie nie przed cię nie wnidzie?
Hukam, jak gołąb po dzieciach straconych,
Ustają oczy w niebo wyniesione,
Gwałt cierpię! Panie, ratuj sił strapionych!
Świtanie ziołom wdzięczną rosę niesie, —
Fortunne ziółka, szczęsna trawo w lesie,
Wy czyrstwiejecie, a mnie mdłości szkodzą.
Zwierz, ptastwo w nocy swe posiłki mają, —
Mnie trapić księżyc na niebo wstępuje!
Lecz w moim sercu dzień trwogi szykuje.
Panie, jeśli to żywot — a takiemi
Łaskami być ma ta dusza bawiona —
Niech ci nie będę przykry słowy memi —
Ciebie miłosierny proszę Zbawicielu,
O waleczny mężu, Izraelski Boże,