Ta strona została uwierzytelniona.
Lecz się ja cieszę tobą,
Boś ty moją obroną,
15
Nadzieją i ozdobą,Przez cię ujźrę wznieconą
Mą cześć, acz teraz zgasła,
Duszę wesołą, co w ciężki żal zaszła.
Kiedy rostą me trwogi,
20
K tobie wołam w ciężkościI znam, że duch ubogi
Z gniazd twych ziemskich niskości
W niebo wchodzi. Stąd biorę
Pewną nadzieję, że mi dasz podporę.
25
Zaczem członki bezpiecznie,Z bojaźni otrząśnione,
Łożu zwierzam koniecznie,
Które snem ucieszone
Biorą z siłą moc taką,
30
Że mi nie ciężko znieść pracą wszelaką.
By też lud niezliczony
Powstał na moje szkody
Nie byłbym zatrwożony.
Porusz niebieskie zwody
35
I zwierzchność, Boże wieczny,Rzekłbym: w twej władzy mój żywot bezpieczny.
Wiem, że ramię władnące
Twe złosnych już dotknęło[1],
Gdzie serca źle życzące.
40
Z ich szczek kości zginęłoTyle, coś starł, że siędą
W rychle, gdzie żałość wieczną cierpieć będą.
- ↑ tknęło.