Wiesz, iż, chocia z opoki,
Pobrzeżne psują ściany
Tak i mnie wielkie a głębokie rany
Czynią grzechy brzydliwe,
Stąd mi noc przykra, dni nie pożądliwe.
Przydź, władzo niezwyciężna,
Co wszem siłam potężna,
Przeciw tym lodom dodaj mi pomocy,
Co mą duszę objęły;
Niech nią nie władnie, acz ją w swą moc wzięły,
Nieprzyjaciel on srogi,
Co się rad jak życzliwy
Stawi a zwodząc słodzi swe nałogi,
By tak władnął bezpiecznie
Nie ma, gdy najśliczniejszy
Rok wszech pełen radości,
Liścia las najgęściejszy,
Ni kwiatów łąka, ni zioł w ich hojności,
Mam w nędznem sercu z okrutnej chytrości.
Ulecz duszę troskliwą
I nędzną, bo zwątpiła
W swem zdrowiu, gdy teskliwą
Nie konfekty z sokami
Z zioł różnych ani z kwiatków receptami.
Ugaś wnętrzne pragnienie
Onym żywym potokiem