Wybawiałeś je, gdy prosili oni;
Iż ci ufali, nie byli zelżoni.
Gdy im co czynić rady nie stawało,
Wysłuchawałeś i zbawiał dla siebie.
By znali dobroć nieprzebraną w niebie.
Częstoś był, Panie, ich sprawą zjątrzony,
A gdyś je karał gniewem poruszony,
Okazowałeś folgi pożądliwe.
A dziś, kędy są, ojcze, łaski twoje?
Łaski, co z wieków słynęły? Przecz moje
Chęci serdeczne ciału w moc są dane?
Proszę, mój Panie, nie pchaj mnie od siebie
Ani opuszczaj, gdy wołam w potrzebie;
Nie daj mi ginąć! Jakoż, wzgardziszli ty,
Będę jako proch od wichrów ubity.
Nie daj, by była od wilków zjedzona;
Gdyż tych wiele jest, co jej urągają:
„Nie wie Bóg o niej“ wszetecznie wołają.
Ustawa w twoim ratunku, mój Panie,
Wszytka ma krasa po ziemi spłynęła
Przeto, iż ma złość twą łaskę odcięła.
Pamiętaj, Panie, żem proch starty nogą.
Patrz, jakom zniżon ustawiczną trwogą;