Zmiłuj się Boże, miłosierdzia Panie,
Wysłuchaj, proszę, me rzewliwe łkanie
Według lutości nigdy nieprzebranej
I dobroci twej, wiekom ukazanej.
A nie chciej baczyć na sprawy złośliwe;
Występki moje, jakiekolwiek były,
Niechby się wodą łaski twej omyły.
Serce stwórz we mnie w prawdzie przeźroczyste,
Duch wnętrzności mych, szczyrością zmocniony,
Niech nie przyjmuje fałszów z żadnej strony.
A ty nie spuszczaj, ojcze, z twego wzroku,
Lecz niechaj będę zawżdy na twym oku;
Nie bierz od moich śmiertelnych krewkości.
Gdzie się mam uciec? Głowę swoję kędy
Na świecie skłonię, gdyż obchodząc rzędy
Ludzkich narodów, nie znam stateczności
Żywych wnętrzności.
Nie masz, ktoryby z chęci poratował,
A choć postawa i słowa łagodne,
Myśli niezgodne.
Nieszczęsny, kto się na ludzkim buduje
W żal Pan przywodzi, gdy kto śmiertelnemu
Ufa, nie jemu.