Gdy wspomnię na swą złość, snadnie rzekę, Panie,
Iż niegodno, aby me z płaczem wołanie
Przed majestatem twym kiedy stanąć miało,
Bo wieczną wzgardą być dosyć przyczyn dało.
Przeciw temu mówić nie mogę prawdziwie,
Pocieszyszli kiedy, nie godność ma czyni,
Lecz twe miłosierdzie bez wszelkiej przyczyny.
Nie patrz na me[1] głupstwo, odwróć oczy swoje
Niech memi prośbami nie brzydzą się, Panie,
Bo wzgardziszli grzesznym, zkądżeć cześć powstanie?
Nie są tej godności nieba, ni[2] anieli,
By swem dostojeństwem twoję łaskę mieli.
Napełnia obłoki, utwierdza otchłanie.
Czyń i zemnie, ojcze, tobie takowego,
Abym poczytan był w liczbie ludu twego;
Uskrom’ chęć do złego, a wziąwszy za rękę,
Boskiej łaski, Panie, boskiej łaski pragnę,
Boskiej łaski żebrzę, póki w grób nie wpadnę,
Lutości tej proszę, co z wieków słynęła,
A dla naszych złości z nieba się ściągnęła.
Przyjdzie zwątpić iście i rozpaczać w sobie,