Zaprawdę, błogo temu, kogo Bóg nawiedza,
A głupi, kto go za to chwałą upośledza.
Bo ten jest, co zasmuca, ten jest, co weseli,
Ten jest, co żywot dawa i ten, co z nim dzieli.
A siódme cię nie dotknie, bo on w to ugodzi;
W głodzie broni od śmierci, od miecza na wojnie,
Od bicza[1] ust wszetecznych, dobrem uczci hojnie.
Dostatek wszego ujźrysz, a kiedy potrzeba,
Kamień leżący w roli szkodzić ci nie będzie,
I owszem, do pożytku sam się skłoni wszędzie.
Obaczysz pokój w domu, a czeladkę twoję
Karmiąc, uznasz wesołą wszędy duszę swoję.
Przeniesie liczbę kwiatów i liścia różnego.
Wstąpisz w starości w grób swój, jak kłosek pożęty,
Co w snopiech, czasu swego, do stodół przyjęty.
Doznali tego inszy, okaż i mnie, Panie,
Obrażali głupstwo me, racz być stróżem moim,
A pomóż, bym tu chodził w rozkazaniu twojem;
Uczyń koniec uciskom, bo to czuję w sobie,
Że dziękować za łaskę pewnie będę tobie.
Rzeki z siebie puszczają oczy, Panie, moje,
Że lekce poważyły przykazanie twoje;
- ↑ bicia.