Z wiatry, deszczami, jak się morze wadzi,
W niem ryb obfitość — z troski a żałości.
Po morzu okręt nie jeden żegluje —
Ma myśl też żądzą nie jednę prowadzi;
W niem wody — we mnie jest nadzieje dości.
Jako iskra, która się na świat ukazuje,
Bujno z swego płomienia [w] górę wylatuje;
Tę wiatr tam i sam miece, aż od niego zgaśnie, —
Tak człowiek, acz się zdobi, niszczeje tu właśnie.
Do ciebie się obrócić trzeba, bo o tobie
Pewna wiadomość, Boże, iż twa moc tak władnie,
Że, jako się jej schronić, duch żaden nie zgadnie.
Uniżone w sercu ich wystawiasz na takie
Mędrce z ich głupstwa karzesz, a złosnych chytrości
Obracasz w pośmiech ludzki, onym ku lekkości.
W tobie nędzny zasadził nadzieję, a złosny
Zawarł wszeteczną szczekę i swój umysł sprosny;
Nagi ciepło nakryty, wzięt pielgrzymujący.
K tobie i ja obracam oczy w swojej trwodze,
Tobą żale swe leczę, co mnie niszczą srodze.
Gdy tak złe wiatry miecą iskrę, Panie, twoję,