Nie obrażaj się, ojcze dobrotliwy,
Iżem, o sobie myśląc, tak troskliwy,
Że pod czas zgoła zapominam ciebie,
Ojcze nasz w niebie.
Jakoby trzeba, ni tą zjęt miłością,
Ratunku żebrzę, ani (wierząc sobie)
Westchnę ku tobie.
Troski docześne k sobie przyciągają
A ciężkościami, które we mnie rodzą
Z twoich dróg zwodzą.
Zatem i żądza następuje sprosna,
Czystości zajźrąc zmysły zwodzi złosna,
Stąd gniew twój wstawa.
O miłosierdzie proszę, dobrotliwy
Ojcze, syn zgubny. Odpuść, lutościwy.
Odpuść występki, zwiedź z drogi przewrotnej
Nie daj mi ginąć, pracej twojej ręki,
Ratuj nędznego, a jać wieczne dzięki
Oddam, mój Panie, Boże wszem władnący.
W łasce gorący.
By żył bez grzechu, radniejbyś dał jemu;
Zaczem ja wierzę, że się też zmiłujesz,
A mnie ratujesz.