To są, którem ważył, przyjaciele moi,
To mistrzowie, wiodąc do niełaski twoi,
To panowie, com im posłuszeństwo wszędy
Wierzącego wiedli, zemną mieszkający,
To mieszczanie w domu mym spólnie żyjący.
Ach, niestetyż, królu i Boże mój wieczny,
Grzech a złość to mój skarb, przeto ból serdeczny
Aby przed twem okiem mógł czyst być prawdziwie?
Jeśli miłosierdzia twojego nie będzie
Izaż sprawiedliwy stanie w którym rzędzie?[1]
Jeśli twoja[2] łaska człeka nie uprzedzi,
Odpuść występki; łzy me osusz, Panie,
Oddal ode mnie nadzieje fałszywe,
Brzydkie rady zniszcz, omylne kochanie,
Gmachy pokoju ukaż pożądliwe.
W pokoju, chleba żebrakowi twemu
Udziel nędznemu.
Nagim jest, Panie, przed okiem twem, w złości;
Nakryj mnie łaską, a któregoś sobie
Nie chciej, bym kiedy miał brzydkim być tobie.
Me serce twoja dobroć niech sprawuje,