Moim upadkiem niech się nie raduje,
Kto źle winszuje.
Trąd sprosnych występków osiadł duszę moję,
Przeto ciało krasę utraciło swoję,
Z wiecznego żywota domum wyłączony,
Z bram przybytków twoich swą wolą wypchniony.
Mnie zleczyć; bez ciebie próżne me staranie.
Udziel mi izopu skruchy nieskończonej
Z gorzkością pokuty złości niezliczonej.
Drzewo krzyża twego, ceder trwały wiecznie,
Owoc niechaj we mnie trwa sprawiedliwości,
Niech moc nie uwodzi żadnej odmienności.
Jedwab’[1] niech też będzie on jasnogorący
W ręku mych, jak miewał z trądu wychodzący;
Jasny i gorący w chęci ku bliźniemu.
Para ptaszków zatem będzie twa ofiara,
W ciele i duszy mej żywa wszędy wiara.
Myśl o woli twojej nieodmienna będzie
Tak z trądu występków sprosnych oczyszczony,
Z znaki zdrowia mego ondzie przypuszczony
Będę, gdzie przybytki twe, a w nich mieszczanie,
Którzyć bez przestanku chwałę dają, Panie.
- ↑ jednak.