Przed oczy święte Pana wszech lutości.
Za podle siebie kiedy cię postawi,
W on czas niech ci się, jak kto raczy, stawi,
Nie będzie ta moc, być była straszliwa,
Ach Panie, i cóż widy jest i przeczże się dzieje,
Że deszcz we dnie i w nocy bez przestanku leje?
Alboć przeto, że nasze serca zatwardzone
W złościach, więc niebo za nas w łzy jest obrócone.
A żywot chrześcijański z pogan przezeń sprawił,
Prosiem, wysłuchaj głosy ludzi tobie wiernych,
Racz wściągnąć, dobrotliwy, niepogód bezmiernych.
Bicz twój żywioła tego w tajemnic twych skutek
Daj, co się ku twej chwale w wodzie odrodzili,
By tym gniewem wzruszeni w twych drogach chodzili.
Jak spracowana i pragnąca łania
Szuka wody chłodzącej,
Tak dusza, bez przestania
Z światem i jego sprawy się biedzący,
Z którego, jak z dziś dobytej krynice
Wdzięczne potoki wstają,
Zatapiając tesknice,