Myśl świętej chęci hojnie napełniają,
I będzież kiedy, że oswobodzona
Z tych doczesnych ciężkości,
Z żywota obłud, ona
Ku pałacom twej niebieskiej radości
I kiedyż tego błędliwego wieku
Puszczej błotnej, straszliwy,
Dam tył? Skąd bieżeć człeku
Za tobą się chce, o wodzu życzliwy,
Wynidzież kiedy, zwyciężywszy trwogi,
Z onych trosk, które sieje
Świat, z nich czyniąc szturm srogi,
Z zdradnych rozkoszy, omylnej nadzieje,
Weź styr sam, Panie, łódki utrapionej,
Wieź, jak żeglarz życzliwy,
A gdy ciężar ulżony
Z towarów będzie, co kładł świat zdradliwy,
I ujźrę na twem wszech jasności ciele,
W twarzy oświecający, —
Z której Oryzon śmiele
Swe światło bierze, gdy każesz, władnący —
O dniu pożądny, o czasie wesoły,
W którym upadnie trwoga,
A dusza spół z anioły