Ten świat obłudny wzgardziwszy, nieboga,
O wieczny Boże, studnico lutości,
Wejźry, proszę cię, na moje żałości,
Które mnie zewsząd nad miarę ścisnęły
I zmysły zjęły.
Odstępiłem cię, więcem w proch rzucony;
Wzgardziłem, Panie, twych wód potok wieczny,
Stąd ból serdeczny.
Uzdrow’ mnie, ojcze, a stanę się zdrowy;
Tyś ma ozdoba, z ciebie mnie cześć wstawa;
Niech nie ustawa.
Oto mi mówią: Gdzie są obietnice
Pańskie? Niech przyjdą! A stąd mnie tesknice
Za strażą twoją.
Nie trwoż tylko ty, o nadziejo moja,
Niech mnie w trapieniu strzeże łaska twoja,
A jeśli mnie w czem tknie człowiek złośliwy,
Niech zelżon będzie, kto mnie prześladuje,
Na mnie shańbienia niech nikt nie najduje,
Niech je żrą trwogi, niech je strach zabija,
Mnie złe niech mija.
Pośpiesz; niech, Panie, rychło widzą one,