Ile mnie życzą, daj tyle troj onym
Skutkiem dotknionym.
Żałość serce żre, łzy psują źrenice;
Boże mój wieczny, obacz me tesknice,
Niemasz ratunku i nikogo z onych
Mnie ulubionych.
Tylko śmierć; i tej mniejby się lękała,
Niż takich żalów, jakie mnie trapiły
Psując me siły.
Powinni, krewni, wszyscy mnie wzgardzali,
Prześladując mnie, wiedli w mieśce ciasne,
Niewoli jasne.
Wszytkie me drogi łzami opływały,
Ktoby z pociechę do mnie szedł, nie znały,
Smutkiem stłuczone.
Służebnice me i słudzy życzliwi,
Jako sieroty chodzili troskliwi;
Dusza gorzkością srogą napełniona,
Dziatki niewinne, ledwo oglądane,
Na świat przyjęte, zaś wskok z świata brane;
Śród mych ciężkości to ochłody moje:
Łez gorzkich zdroje.
Iżeś ty tak chciał, ojcze dobrotliwy;