Który w sobie masz stok wszelkiej wdzięczności,
Niech w tobie żyję, u ciebie i w twoim
Niebie. O Panie, nie gardź głosem moim.
Krynice gorzkich łez, gdzieście zginęły,
Gdy trzeba, byście rzekami płynęły,
Z nieszczęsnej głowy, źrenic utrapionych,
Na piersi lejąc z oczu zatopionych?
W trwogę zmienione ozdoby niedzielnych
I świętych dni twych[1], a wdzięczne śpiewanie
Obróciło się w płacz i narzekanie.
Następuje żal, gdzie hymny cieszyły,
Miasto ochłody trapienie się mnoży,
Co cieszyć miało, to śmiertelnie trwoży.
Sumnienie moje tak mnie poniżyło,
Że i słów ustom moim zabroniło;
W niełasce twojej żywot nieostrożny.
Cherubinowie z Serafiny, święci,
Zastępy w niebie, proście, by z pamięci
Bóg wieczny puścił moje nieprawości
Ciśnie mnie bojaźń i zejmuje trwoga,
Serce me pała a dusza nieboga
- ↑ innych.