Przez jaki sposób i jakie chcesz drogi;
Wiesz, umiesz wszytko, — jam nędznik ubogi.
Przed okiem będzie, jak karzesz rozlicznie
Złość ludzką; zatem niech źródła łez wstają
A we dnie, w nocy twarz, piersi maczają.
Za, gdy to będzie a ty me żałości
W sąd się nie wdając, zniszczysz wszelkie trwogi,
A z radością wniść każesz za twe progi.
Racz, o Boże mój, płaszcz łaski rozszerzyć,
Nim złość mą zakryć, ból, żałość uśmierzyć.
Wznieś leżącego, wiesz, żem człek zraniony.
Zaż można, wieków Panie, liczbę mieć mej złości,
Którą cię niepomiernie ku słusznej srogości
Wzruszając, aczem wiedział, jak twa ręka władnie,
Rzadko przystojnie ważąc zaniedbawał snadnie?
A nie karał, to widząc, jakom ja złośliwy?
Jakoć chwały nie dawać, gdyś mego przewłoki
Nawrócenia pod łaski swej płaszcz krył szeroki?
O jakoż wdzięcznym nie być, żeś słuchał me prośby
A to, zaż wyrzec mogę, jakoś dobrotliwy,
Nie gardząc, gdym cię w wnętrzność swą wziąć był chętliwy.
Godzienem był, Panie mój, przepaści piekielnej,
Gdym sam chciał; sobieś mnie wziął, chcąc, by nierozdzielny