Zmiłuj się, Panie, jak nad łotrem onym,
Z jawnogrzesznikiem tobie ukorzonym.
Ci miedzy ludźmi, gdy na świecie żyli,
Ty je przyjąwszy w rozkoszyś wprowadził,
A jak wdzięcznymi syny raj osadził.
Nie wzgardzaj, proszę, pokuty serdeczny;
Aczem ci służąc nie jest pożyteczny[1];
Którą ciężki jest pokornemu hardy.
Wszakeś nie przyszedł, abyś sprawiedliwych
Brał do pokuty, lecz w grzechach teskliwych.
Nie gardź mną, proszę, acz światu wzgardzonym,
Skąd robakowi[2] nędznemu śmiałości
Dostanie, bym rzekł co do wszech możności
Pana? Bo człowiek zaż godzien tak wiele,
Do stworzyciela by co rzec mógł śmiele?
Że k tobie wołam, odpuść, Boże wieczny,
Gdyż nie przychodzi duszy to wołanie
Z zbytku rozkoszy, lecz z ucisku, Panie.
Potrzeba nie ma ustawy, gwałt miary,
Gdyż ból, co cierpię, a nędza wyciska,
Iż k tobie krzyczy ma pokora niska.