Tobie, tobiem zgrzeszył, a me nieprawości
W niebie cię sięgają, Panie wszech wieczności.
Sobie winę dawam, abyś źle sądzony
Każdy w swych wyrokach znał się sprawiedliwym
A ty winy nie miał w dekrecie złośliwym.
Więc jeśli odpuścisz moję złość brzydliwą,
Mnie, co cię tak gniewam, zwykle lutościwą
Na pamięci mając, niż występki moje.
I któż nie będzie znał, żeś, o Boże wieczny,
W pełnieniu obietnic łaskawych stateczny?
I któż znać nie musi, żeś jest sprawiedliwy,
Cierpliwie, Boże wieczny,
Twą przewłokęm znosił,
Gdy cię duch mój serdeczny
O znak łaski prosił;
A w tesknicy z żałością niszczeć obroniło.
Z progu, w którym me nogi
Nieostrożne stały,
A z rozmaitej trwogi
Pan mój i król najwyższy, co światło słoneczne
Rządzi, wwiódł mnie za rękę na miejsce bezpieczne.
- ↑ Po śmiechu.