Nas miłujący, w pociechach potężny.
Jasne dzienne światłości
I chłodne nocne cienie,
Imię wszechmocne w pieśniach wysławiajcie!
Równia, pełna wdzięczności,
Pola i lasy, chwałę Panu dajcie!
Wy, co ziemi dawacie
Moc, że kwiat na się biera,
Źródła krysztalne, czyste,
Chwalcie, co niebo otwarza, zawiera,
A z niezmiernej lutości
Lud k sobie ciągnie, nie chcąc pomnieć złości.
Wy miłujący skarb, co lata głodzą
A z czasem lada chorób władze szkodzą,
Próżną ozdobę, co, skoro się zjawi,
W lot z oczu ginie, statkiem się nie bawi;
(Gdyż to myśl psuje, serce trapi rzewnie)
Wzgardzilibyście, a wzrok ten łagodny
Lekceby ważon, do błędu sposobny.
Zwłaszcza, gdybyście tam rzucili oczy,
Gdzie wielkość liczby wdzięczności rozlicznych,
A znać, jaki sam pan rzeczy tak ślicznych.