Strona:PL Sewer - Bajecznie kolorowa.djvu/016

Ta strona została przepisana.

— A przecież bez pierścionka nie możesz jechać do narzeczonej, idjoto.
Wacek stanął, jak wryty.
— Prawda, nie mogę. Czyżbym mógł powiedzieć, że siedzi w kryminale? Osaczony jestem, jak dzik w kniei. Skąd wziąć taką bajeczną sumę? Jeżeli nie wrócą, to powinienem odesłać pierścionek, inaczej jestem łotr, nędznik, dziewczyna czeka, mogłaby zrobić partję... To pyszna nazwa: partja!? naprzykład szachów, bilardu lub wyjścia zamąż, gdy ja pierścionkiem trzymam ją na łańcuchu.
— Niech się wszyscy koledzy złożą na twe imieniny i wykupią ci ten wściekły sygnet.
— Będą się składać, składać i złożą raptem dziesięć blatów — jałmużny nie przyjmuję!
Zapukano do drzwi.
— Poczta — szepnął, wystraszony.
Antek drzwi otworzył. Gruby Bawar w mundurze podał mu list, powiedział morgen i odszedł. Wacek pochwycił list, rozdarł kopertę, czytał. Rzucił zapisaną kartę na stół, schwycił się za głowę.
— Czy mogę? — spytał Antek, zbliżając się do stołu.
— Możesz, przed wami nie mam tajemnic.
Antek czytał, robiąc ponurą minę.
— Niema rady, musisz kończyć!
— Muszę, a pierścionek? Co za dzika myśl, pozbywać się jedynego precjozu i za grube pieniądze.
— Jedź bez pierścionka.
— A sztuka, którą kocham, za którą drżę, ona jedna sprawia mi rozkosz i chociaż dręczy i gnębi, urąga mi, kpi ze mnie — przecież upajał Czy ty chcesz, abym ja z moim brudnym kolorytem krowy doił? Nic nie umiem, jestem, jako malarz, idjota. Nie mam pojęcia o plenerze, o impresjonizmie, poprostu o świetle. Pędzla nie umiem trzymać, jestem bajeczny pacykarz i basta!..