— Te białe, lecące chmurki zrobią ruch i pod niemi może będzie czuć troszkę powietrza na tej niebieskiej, rozciągniętej płachcie. Bo to przecie nie powietrze, lecz płachta, umaczana w farbce.
Ponaznaczał płynące chmurki, niebieską płachtę rozjaśnił i bojąc się zepsuć — przestał. Zabrał obraz, farby schował do szkatułki, złożył sztalugi i wolno poszedł do karczmy.
— Cóż? — zagadnął go Antek.
— Idjota jestem, chciało mi się malować w plenerze, a ja nie wiem co powietrze.
— Ha, to pijmy gorące piwo. Żółtka, cukier, cynamon i chleb tarty.
— Ale czy ty czujesz, że ja nie wiem, co powietrze?
— Masz jeszcze czas.
Wacek wpadł w wściekłość:
— Jaki czas? co za czas? Na obrazie moim niema powietrza — drewno i niebieska płachta, umaczana w farbce.
— Masz jeszcze czas na powietrze! tymczasem rozgrzej się, jesteś zmarznięty na kość.
Dziewczyna przyniosła piwo gorące, słodkie i pożywne.
Wacek się rozgrzał, wrócił mu artystyczny humor i fantazja.
— Mówisz, że mam czas na ruch i powietrze.
— Niezawodnie, dopiero co zmieniłeś się z narzeczonego w artystę.
— Prawda! Patrz, oto pierwsza moja praca w plenerze: płachtę, umaczaną w niebieskiej farbce, rozjaśniłem, rzucając stado płynących białych chmurek. Czy płyną? — patrz!
Postawił płótno w dobrem od okna świetle, Gospodarz, gospodyni i dwie dziewczyny patrzyły bezmyślnie. Antek ściągnął brwi.
Strona:PL Sewer - Bajecznie kolorowa.djvu/027
Ta strona została przepisana.